Zastanawiałam
się czasami, co gra w duszy innym. Chyba
każdy tak ma.
Miałam
od czasu do czasu wrażenie, że coś jest ze mną po prostu nie tak
— przeżywam wszystko jakoś inaczej, widzę zupełnie inne rzeczy
niż inni, nie umiem dostrzec tego, co dla innych jest oczywiste i
naturalne.
Cóż
— Grace wydawała się stabilna psychicznie, wydawała się
rozumieć ideologię, którą pchano nam do głowy tak bardzo na
siłę, że czasami aż dostrzegaliśmy, że to robią. I...
Wydawała się niemal wesoła.
Dlatego
zwinęłam ten gruby zeszyt z czerwoną
okładką, zapisany ciasno niebieskim długopisem. Chciałam
wiedzieć, kim jest niesamowita Grace Austen.
Drogi
pamiętniku.
Dzisiaj
przyszły wyniki testu na gen X. Nie udało
mi się. Moje, jak i mojej rodziny, życie chyba właśnie się
skończyło — nie mam już szans zostać żołnierzem. Nigdy nie
będziemy mogli opuścić tego miejsca, zostanę tu już na zawsze.
Dlaczego
los tak nas pokarał? Miałam być
dzieckiem z doskonałym stężeniem genu. Moja mamman
ryzykowała życie, wymykając się poza Nede, poza Membranę. Nie
wiem, kim jest mój papa
— ale to nie człowiek, z którym mieszkam. To jakiś żołnierz.
To nieważne.
Papa
zawsze mi powtarzał, że zawsze jest druga
możliwość. Nie mogę odmówić, muszę zrobić wszystko, żeby być
dobrą córką. Moje ciało to tylko... Tylko ciało. Mogę poświęcić
je dla innych. To tylko ciało. Ono nie jest ważne. Nic nie ma prawa
mnie ograniczać, zrobię to.
Papa
nie naciska, ale ja wiem, że muszę —
taki jest mój obowiązek. I zrobię to, dla mamman,
dla papy,
dla Lindy i Tracy. Nic innego nie może już nas uratować,
potrzebujemy pieniędzy i jedzenia, wszystko inne nie jest ważne.
Drogi
pamiętniku.
Zrobiłam
to dzisiaj, dwa dni przed trzynastymi urodzinami. Zrobiłam to za
pieniądze, a teraz leżę. Papa
mówi, że mogę potrzebować czasu, żeby się zebrać. Ale nie mam
czasu myśleć o sobie i wiem, że przecież będzie już tylko
lepiej.
Czuję
się brudna. Czuję się obrzydliwa, bezużyteczna. Czuję się nic
niewarta. Czuję się, jakbym nie była już człowiekiem. To
przejdzie, papa mówi,
że przejdzie, a ja mu ufam.
Mimo
tych wszystkich uczuć, czuję jakiś
dziwny spokój. Papa
oddał mnie w ręce bogatego właściciela, jako młodą, gibką
dziewicę. Byłam jak lalka, jak maszyna. Krzyczałam, kiedy mówił
'krzycz', patrzyłam na niego, kiedy kazał patrzeć. Byłam dzielna
— nie płakałam, nie opierałam się mimo bólu. Uczucie kilku
banknotów między palcami, wszystko wynagradza.
Papa
kupił
lekarstwa dla Lindy, obiad dla nas. Widzę, że zrobiłam coś
dobrego — moje ciało jest narzędziem. Wykorzystam je, już
postanowiłam.
Drogi
pamiętniku.
Dzisiaj
Tracy umarła, choroba przetrawiła jej
ciało. Papa
nie kupował już leków dla niej — Nic już nie możemy zrobić,
wiesz? Tracy miała cztery latka. Była taka mądra, jak na swój
wiek, tak ładna. Slumsy nie dają ludziom drugiej szansy.
Papa
mówi, że nie ma pieniędzy na pogrzeb,
ale ja nie chcę żeby ją spalili na stosie ze wszystkimi na koniec
tygodnia. Pieniądze... Pieniądze będą. Jakoś dam radę.
Drogi
pamiętniku.
Udało
mi się. Tracy będzie pochowana. Grace też została pochowana —
przynajmniej ta, którą znałam. Obecna Grace raz ma dwanaście lat,
raz osiemnaście. Ale nie mogę o tym myśleć — papa
mówi, że nie powinnam. I ja też wiem, że nie powinnam, ale
czasami czuję, że tak nie mogę... W takich momentach chciałabym
się zabić. Czułabym się niczym, gdyby nie rodzina. A może już
jestem niczym, ale to do mnie nie dotarło.
Wiem,
że teraz wszyscy będą na mnie patrzeć
tylko przez ten pryzmat. Nieważne jak bardzo się będę się starać
— to, co robię zawsze będzie stało na pierwszym miejscu...
Drogi
pamiętniku.
Dzisiaj
tata przywiózł mi paczkę od mojego
sponsora z miasta. Spotkamy się za kilka dni, mam założyć
ubrania, które mi dał. Nie lubię ich i czuję się naga, ale nie
mam wyboru. Powiedział, że jeśli będę się dobrze sprawować,
zapłaci za badania.
Moje
ciało jest rzeczą dla wszystkich. Nie
umiem tego zmienić i nie chcę. Chcę żeby mojej rodzinie żyło
się dobrze i nie wiem ile to potrwa. Jak długo będę to robić?
Miesiąc? Rok? Kilka lat? Dekadę? Całe życie? Nie, nie umiałabym.
Drogi
pamiętniku.
Nie
mamy pieniędzy. Od kilku dni nie umiem
tego zrobić. Chyba coś się we mnie złamało psychicznie. Dlaczego
nie mogę nic z tym zrobić? Dlaczego czuję się zbyt brudna,
obrzydliwa, sponiewierana? Przecież to tylko ciało, nic takiego.
Mnóstwo ludzi to robi i nic im się nie dzieje.
Nie
chcę z nikim rozmawiać ani na nikogo
patrzeć. Mam żal do tego Instytutu — skoro ma tyle pieniędzy,
taką władzę, dlaczego nic z tym nie zrobi? Mam dosyć, dosyć
wszystkiego.
Drogi
pamiętniku.
Dawno
nie pisałam. Nie byłam w stanie, całe
moje życie oparło się na tym i na domowym laboratorium. Nie
czytałam ani nie pisałam, niemal czułam jak wszystko, co rodzice w
pocie czoła kładli mi do głowy, tak po prostu ulatuje. Równania
reakcji? Nie wiem. Izotopy? Nie wiem.
Myślałam,
że nie wiem. Przyszło dwóch mężczyzn, dało mi plik kartek i
długopis, a jeden warknął tylko 'pisz'. Myślałam, że to od ojca
— ale czy gdybym wiedziała, postąpiłabym inaczej? Nie wiem. Ale
wszystko to uzupełniłam, wszystko, co umiałam.
Jeden
z nich przeczytał karty. Potem spojrzał
na mnie. I jeszcze raz na karty. A potem mruknął coś w stylu 'masz
pół godziny', a mi zaczęło się kręcić w głowie. Uciekać? Nie
uciekać? Nie uciekłam.
Zrobię
wszystko żeby znaleźć to jedno ogniwo w badaniach. Linda
wyzdrowieje.
Drogi
pamiętniku.
'Ubierz
się jakoś lepiej' — nie miałam innych
ubrań niż szare spodnie i koszula, nie miałam nawet butów,
chodziłam boso — tak jak większość ludzi w okolicy. 'Masz
dziesięć minut, żeby coś z tym zrobić. Jak nie masz nic innego,
to ukradnij'. Nie umiałam kraść, nigdy nie zwinęłam czegoś
większego niż kilka kawałków chleba albo butelka. Nawet gdybym
umiała — nie miałam od kogo, bo nikt nie chodził wiele lepiej
ubrany.
Nie
lubię ubrań, które dostałam żeby
wyglądać lepiej. Noszę je, kiedy ktoś ma takie życzenie — albo
kiedy idę szukać kogoś, kto może je mieć. Ale nie miałam wyboru
— więc stałam przed nimi w obcisłych ubraniach i wysokich
butach, a on burknął tylko 'może być'.
Instytut
jest taki wielki, jak nigdy bym nie mogła
nawet podejrzewać. Póki co, jestem zupełnie sama — jeśli się
nie spiszę, wyrzucą mnie, a szansa na zawsze przepadnie...
Drogi
pamiętniku.
Mężczyźni
patrzą na mnie z pożądaniem. Powinno mnie to cieszyć, ale już
wiem, że nie będę miała przyjaciółki. Najbardziej krzywo patrzy
na mnie Katarina. Chyba nie mogę z tym już nic zrobić, skoro dobre
wrażenie jest tylko jedno. Szkoda.
Nigdy
nie miałam przyjaciółki, bo nie było
komu ufać. Oczywiście jest papa,
Linda, była moja mała Tracy — ale to jednak nie to samo. Może po
prostu nie jest mi to pisane. Będę miała więcej czasu...
Przynajmniej
nie mogę narzekać na brak
zainteresowania. Zdobędę dużo kasy, a potem będę musiała
znaleźć sposób jak ją przekazać. Ale to nie problem, mam pomysł,
ale nie mogę go tu opisać.
Drogi
pamiętniku.
Zdaje
mi się, że przyjęłam niewłaściwą
propozycję w niewłaściwym czasie — i nie mam już szans na
przyjaźń z kimkolwiek. Ale taki już mój obowiązek — nie mogę
z tego zrezygnować, bo Linda i papa
też umrą. Zresztą już się jakby przyzwyczaiłam i nie czuję nic
z powodu tego, co robię.
Ten
chłopak był... Fajny. To chyba dobre
określenie. Nie mam na myśli, tego jak wygląda — widywałam już
lepszych, ani tego jaki był w łóżku — bo był do niczego. Ale
trochę rozmawialiśmy — tak o wszystkim i niczym. Może to właśnie
to nazywają zauroczeniem?
A
potem dał mi kilka banknotów i wisiorek
ze słoniem. Chętnie bym go zatrzymała, ale chyba nie mogę,
prawda?
Drogi
pamiętniku.
Mary
są jeszcze bardziej przerażające niż w
mitach i pogłoskach. Dalej drżę i nie mogę się uspokoić, ale
jednocześnie wiem, że mogę to pokonać — i że chronię przed
tym ludzi, rodzinę. Zrobię to. Nie cofnę się ani o krok,
następnym razem nie dam się przestraszyć.
Czuję
się pusta w środku. Mam wrażenie, że wszystko co zrobiłam, jakoś
znika — nigdy nie będę Grace Austen, nigdy nie będę po prostu
'tamtą rudą', nigdy nie będę chemikiem — zawsze będę...
Dziwką.
Czy
jestem w stanie być nią dla Lindy i papy?
Tak. Czy jestem w stanie prowadzić tak poważne badania w tajemnicy?
Tak.
Nie
tylko moje ciało jest rzeczą. Ja cała
jestem rzeczą — wszyscy mi to powiedzą. Ale nie wycofam się.
Nigdy.
Drogi
pamiętniku.
Powinnam
w końcu więcej spać, ale nie mam czasu.
Cały mój wolny czas — ten, kiedy nie mam akurat treningów ani
bloków naukowych — muszę poświęcić na naukę albo PLAN. Coraz
częściej robi mi się słabo, coraz częściej kręci mi się w
głowie albo boli mnie brzuch.
Zemdlałam
podczas bloku chemicznego — nagle zrobiło mi się ciemno przed
oczami i upadłam na ziemię, strącając kilka probówek.
Przytomność odzyskałam po kilkunastu minutach, leżąc na łóżku
szpitalnym, przypięta do kroplówki.
Mam
nadzieję, że szybko odzyskam siły.
Szybko
przekartkowałam całość. Ostatnia strona
była zapisana... Inaczej. Litery nie były tak równe i ściśnięte.
Wszystko, co Grace pisała było pisane z namysłem — bez skreśleń,
bez niedokończonych myśli, jakby opisywała coś poza sobą. Ta
ostatnia była pokreślona.
Jestem
niczym!
Niszczę
ludzi, tak jak zabiłam-
Przepraszam,
tak bardzo przepraszam was za wszystko, co zrobiłam
i nienawidzę siebie za to, bo jestem tylko głupią DZIWKĄ
bez wartości i nienawidzę się i
przepraszam tak-
Tak
bardzo przepraszam, papo. Linda. Tracy. Nawet tego nie umiem już...
I to wszystko i was zawiodłam i siebie nienawidzę i nienawidzę
tego instytutu i już nigdy-
To
było złe i gdybym tylko... Mogła...
Grace
popełniła samobójstwo w taki sposób? To
nie był wypadek? Dlaczego ona...? I dlaczego żadne z nas tego
wcześniej nie zauważyło ani nie pomyślało, że przecież Grace
była świetnie wyszkolona?
To
słabe uczucie, kiedy dowiadujesz się, że
mogłaś czemuś takiemu zapobiec. Zwłaszcza, że w gruncie rzeczy
czułam do Grace niechęć, ale przecież nie była moim wrogiem.
Jedyne, co mogło być gorsze, to świadomość, że było się
jednym z czynników, które doprowadziły do czyjejś śmierci.
Zabiłam
człowieka.