15.7.16

Rozdział szósty - Grace Austen

Zastanawiałam się czasami, co gra w duszy innym. Chyba każdy tak ma.
Miałam od czasu do czasu wrażenie, że coś jest ze mną po prostu nie tak — przeżywam wszystko jakoś inaczej, widzę zupełnie inne rzeczy niż inni, nie umiem dostrzec tego, co dla innych jest oczywiste i naturalne.
ż — Grace wydawała się stabilna psychicznie, wydawała się rozumieć ideologię, którą pchano nam do głowy tak bardzo na siłę, że czasami aż dostrzegaliśmy, że to robią. I... Wydawała się niemal wesoła.
Dlatego zwinęłam ten gruby zeszyt z czerwoną okładką, zapisany ciasno niebieskim długopisem. Chciałam wiedzieć, kim jest niesamowita Grace Austen.

Drogi pamiętniku.
Dzisiaj przyszły wyniki testu na gen X. Nie udało mi się. Moje, jak i mojej rodziny, życie chyba właśnie się skończyło — nie mam już szans zostać żołnierzem. Nigdy nie będziemy mogli opuścić tego miejsca, zostanę tu już na zawsze.
Dlaczego los tak nas pokarał? Miałam być dzieckiem z doskonałym stężeniem genu. Moja mamman ryzykowała życie, wymykając się poza Nede, poza Membranę. Nie wiem, kim jest mój papa — ale to nie człowiek, z którym mieszkam. To jakiś żołnierz. To nieważne.
Papa zawsze mi powtarzał, że zawsze jest druga możliwość. Nie mogę odmówić, muszę zrobić wszystko, żeby być dobrą córką. Moje ciało to tylko... Tylko ciało. Mogę poświęcić je dla innych. To tylko ciało. Ono nie jest ważne. Nic nie ma prawa mnie ograniczać, zrobię to.
Papa nie naciska, ale ja wiem, że muszę — taki jest mój obowiązek. I zrobię to, dla mamman, dla papy, dla Lindy i Tracy. Nic innego nie może już nas uratować, potrzebujemy pieniędzy i jedzenia, wszystko inne nie jest ważne.

Drogi pamiętniku.
Zrobiłam to dzisiaj, dwa dni przed trzynastymi urodzinami. Zrobiłam to za pieniądze, a teraz leżę. Papa mówi, że mogę potrzebować czasu, żeby się zebrać. Ale nie mam czasu myśleć o sobie i wiem, że przecież będzie już tylko lepiej.
Czuję się brudna. Czuję się obrzydliwa, bezużyteczna. Czuję się nic niewarta. Czuję się, jakbym nie była już człowiekiem. To przejdzie, papa mówi, że przejdzie, a ja mu ufam.
Mimo tych wszystkich uczuć, czuję jakiś dziwny spokój. Papa oddał mnie w ręce bogatego właściciela, jako młodą, gibką dziewicę. Byłam jak lalka, jak maszyna. Krzyczałam, kiedy mówił 'krzycz', patrzyłam na niego, kiedy kazał patrzeć. Byłam dzielna — nie płakałam, nie opierałam się mimo bólu. Uczucie kilku banknotów między palcami, wszystko wynagradza.
Papa kupił lekarstwa dla Lindy, obiad dla nas. Widzę, że zrobiłam coś dobrego — moje ciało jest narzędziem. Wykorzystam je, już postanowiłam.

Drogi pamiętniku.
Dzisiaj Tracy umarła, choroba przetrawiła jej ciało. Papa nie kupował już leków dla niej — Nic już nie możemy zrobić, wiesz? Tracy miała cztery latka. Była taka mądra, jak na swój wiek, tak ładna. Slumsy nie dają ludziom drugiej szansy.
Papa mówi, że nie ma pieniędzy na pogrzeb, ale ja nie chcę żeby ją spalili na stosie ze wszystkimi na koniec tygodnia. Pieniądze... Pieniądze będą. Jakoś dam radę.

Drogi pamiętniku.
Udało mi się. Tracy będzie pochowana. Grace też została pochowana — przynajmniej ta, którą znałam. Obecna Grace raz ma dwanaście lat, raz osiemnaście. Ale nie mogę o tym myśleć — papa mówi, że nie powinnam. I ja też wiem, że nie powinnam, ale czasami czuję, że tak nie mogę... W takich momentach chciałabym się zabić. Czułabym się niczym, gdyby nie rodzina. A może już jestem niczym, ale to do mnie nie dotarło.
Wiem, że teraz wszyscy będą na mnie patrzeć tylko przez ten pryzmat. Nieważne jak bardzo się będę się starać — to, co robię zawsze będzie stało na pierwszym miejscu...

Drogi pamiętniku.
Dzisiaj tata przywiózł mi paczkę od mojego sponsora z miasta. Spotkamy się za kilka dni, mam założyć ubrania, które mi dał. Nie lubię ich i czuję się naga, ale nie mam wyboru. Powiedział, że jeśli będę się dobrze sprawować, zapłaci za badania.
Moje ciało jest rzeczą dla wszystkich. Nie umiem tego zmienić i nie chcę. Chcę żeby mojej rodzinie żyło się dobrze i nie wiem ile to potrwa. Jak długo będę to robić? Miesiąc? Rok? Kilka lat? Dekadę? Całe życie? Nie, nie umiałabym.

Drogi pamiętniku.
Nie mamy pieniędzy. Od kilku dni nie umiem tego zrobić. Chyba coś się we mnie złamało psychicznie. Dlaczego nie mogę nic z tym zrobić? Dlaczego czuję się zbyt brudna, obrzydliwa, sponiewierana? Przecież to tylko ciało, nic takiego. Mnóstwo ludzi to robi i nic im się nie dzieje.
Nie chcę z nikim rozmawiać ani na nikogo patrzeć. Mam żal do tego Instytutu — skoro ma tyle pieniędzy, taką władzę, dlaczego nic z tym nie zrobi? Mam dosyć, dosyć wszystkiego.

Drogi pamiętniku.
Dawno nie pisałam. Nie byłam w stanie, całe moje życie oparło się na tym i na domowym laboratorium. Nie czytałam ani nie pisałam, niemal czułam jak wszystko, co rodzice w pocie czoła kładli mi do głowy, tak po prostu ulatuje. Równania reakcji? Nie wiem. Izotopy? Nie wiem.
Myślałam, że nie wiem. Przyszło dwóch mężczyzn, dało mi plik kartek i długopis, a jeden warknął tylko 'pisz'. Myślałam, że to od ojca — ale czy gdybym wiedziała, postąpiłabym inaczej? Nie wiem. Ale wszystko to uzupełniłam, wszystko, co umiałam.
Jeden z nich przeczytał karty. Potem spojrzał na mnie. I jeszcze raz na karty. A potem mruknął coś w stylu 'masz pół godziny', a mi zaczęło się kręcić w głowie. Uciekać? Nie uciekać? Nie uciekłam.
Zrobię wszystko żeby znaleźć to jedno ogniwo w badaniach. Linda wyzdrowieje.

Drogi pamiętniku.
'Ubierz się jakoś lepiej' — nie miałam innych ubrań niż szare spodnie i koszula, nie miałam nawet butów, chodziłam boso — tak jak większość ludzi w okolicy. 'Masz dziesięć minut, żeby coś z tym zrobić. Jak nie masz nic innego, to ukradnij'. Nie umiałam kraść, nigdy nie zwinęłam czegoś większego niż kilka kawałków chleba albo butelka. Nawet gdybym umiała — nie miałam od kogo, bo nikt nie chodził wiele lepiej ubrany.
Nie lubię ubrań, które dostałam żeby wyglądać lepiej. Noszę je, kiedy ktoś ma takie życzenie — albo kiedy idę szukać kogoś, kto może je mieć. Ale nie miałam wyboru — więc stałam przed nimi w obcisłych ubraniach i wysokich butach, a on burknął tylko 'może być'.
Instytut jest taki wielki, jak nigdy bym nie mogła nawet podejrzewać. Póki co, jestem zupełnie sama — jeśli się nie spiszę, wyrzucą mnie, a szansa na zawsze przepadnie...

Drogi pamiętniku.
Mężczyźni patrzą na mnie z pożądaniem. Powinno mnie to cieszyć, ale już wiem, że nie będę miała przyjaciółki. Najbardziej krzywo patrzy na mnie Katarina. Chyba nie mogę z tym już nic zrobić, skoro dobre wrażenie jest tylko jedno. Szkoda.
Nigdy nie miałam przyjaciółki, bo nie było komu ufać. Oczywiście jest papa, Linda, była moja mała Tracy — ale to jednak nie to samo. Może po prostu nie jest mi to pisane. Będę miała więcej czasu...
Przynajmniej nie mogę narzekać na brak zainteresowania. Zdobędę dużo kasy, a potem będę musiała znaleźć sposób jak ją przekazać. Ale to nie problem, mam pomysł, ale nie mogę go tu opisać.

Drogi pamiętniku.
Zdaje mi się, że przyjęłam niewłaściwą propozycję w niewłaściwym czasie — i nie mam już szans na przyjaźń z kimkolwiek. Ale taki już mój obowiązek — nie mogę z tego zrezygnować, bo Linda i papa też umrą. Zresztą już się jakby przyzwyczaiłam i nie czuję nic z powodu tego, co robię.
Ten chłopak był... Fajny. To chyba dobre określenie. Nie mam na myśli, tego jak wygląda — widywałam już lepszych, ani tego jaki był w łóżku — bo był do niczego. Ale trochę rozmawialiśmy — tak o wszystkim i niczym. Może to właśnie to nazywają zauroczeniem?
A potem dał mi kilka banknotów i wisiorek ze słoniem. Chętnie bym go zatrzymała, ale chyba nie mogę, prawda?

Drogi pamiętniku.
Mary są jeszcze bardziej przerażające niż w mitach i pogłoskach. Dalej drżę i nie mogę się uspokoić, ale jednocześnie wiem, że mogę to pokonać — i że chronię przed tym ludzi, rodzinę. Zrobię to. Nie cofnę się ani o krok, następnym razem nie dam się przestraszyć.
Czuję się pusta w środku. Mam wrażenie, że wszystko co zrobiłam, jakoś znika — nigdy nie będę Grace Austen, nigdy nie będę po prostu 'tamtą rudą', nigdy nie będę chemikiem — zawsze będę... Dziwką.
Czy jestem w stanie być nią dla Lindy i papy? Tak. Czy jestem w stanie prowadzić tak poważne badania w tajemnicy? Tak.
Nie tylko moje ciało jest rzeczą. Ja cała jestem rzeczą — wszyscy mi to powiedzą. Ale nie wycofam się. Nigdy.

Drogi pamiętniku.
Powinnam w końcu więcej spać, ale nie mam czasu. Cały mój wolny czas — ten, kiedy nie mam akurat treningów ani bloków naukowych — muszę poświęcić na naukę albo PLAN. Coraz częściej robi mi się słabo, coraz częściej kręci mi się w głowie albo boli mnie brzuch.
Zemdlałam podczas bloku chemicznego — nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam na ziemię, strącając kilka probówek. Przytomność odzyskałam po kilkunastu minutach, leżąc na łóżku szpitalnym, przypięta do kroplówki.
Mam nadzieję, że szybko odzyskam siły.

Szybko przekartkowałam całość. Ostatnia strona była zapisana... Inaczej. Litery nie były tak równe i ściśnięte. Wszystko, co Grace pisała było pisane z namysłem — bez skreśleń, bez niedokończonych myśli, jakby opisywała coś poza sobą. Ta ostatnia była pokreślona.

Jestem niczym!
Niszczę ludzi, tak jak zabiłam-
Przepraszam, tak bardzo przepraszam was za wszystko, co zrobiłam i nienawidzę siebie za to, bo jestem tylko głupią DZIWKĄ bez wartości i nienawidzę się i przepraszam tak-
Tak bardzo przepraszam, papo. Linda. Tracy. Nawet tego nie umiem już... I to wszystko i was zawiodłam i siebie nienawidzę i nienawidzę tego instytutu i już nigdy-
To było złe i gdybym tylko... Mogła...

Grace popełniła samobójstwo w taki sposób? To nie był wypadek? Dlaczego ona...? I dlaczego żadne z nas tego wcześniej nie zauważyło ani nie pomyślało, że przecież Grace była świetnie wyszkolona?
To słabe uczucie, kiedy dowiadujesz się, że mogłaś czemuś takiemu zapobiec. Zwłaszcza, że w gruncie rzeczy czułam do Grace niechęć, ale przecież nie była moim wrogiem. Jedyne, co mogło być gorsze, to świadomość, że było się jednym z czynników, które doprowadziły do czyjejś śmierci.
Zabiłam człowieka.