10.3.16

Rozdział drugi - Nienawiść i miłość to dwa oblicza tego samego

Nawet nie miałam tamtej nocy koszmarów.
Obudziłam się kilka minut przed alarmem. Miałam ochotę spędzić jeszcze chwilę, przyciągając się w ciepłej pościeli—ale tego nie zrobiłam.
Ktoś kiedyś powiedział mi, że jeśli leżysz zbyt długo, rozpoczyna się proces umierania. Nie mogłam jeszcze umrzeć, musiałam mieć w sobie siłę, także tą psychiczną, aby nie zawahać się w ostatniej sekundzie. Aby nie cofnąć się przed niczym, nie znać litości dla siebie ani do innych.
Podłoga była nieprzyjemnie zimna, kiedy postawiłam na niej bose stopy. Poszłam pod prysznic—lodowaty, szybki i intensywny, może nawet trochę bolesny. Wytarłam ciało szorstkim ręcznikiem.
Byłam masochistką.
Papka, którą dostaliśmy na śniadanie była lepsza niż zwykle. Nie żeby w wojsku było miejsce na 'lubienie'—jeśli tylko odważyłaś się wyrywać ze swoją opinią, ktoś kto sprawował władzę nad tobą, robił tak żeby ci smakowało. Paskiem na gołą dupę.
Bez przesady—byliśmy żołnierzami, nic nam się nie stało po kilku batach. To nie przytułek dla ludzi, którzy nie wiedzieli co zrobić z własnym życiem. Nic się nam nie działo nawet jeśli ktoś nas obraził czy skopał.
Lewa, prawa, nie opierdalać się, lirycze duszyczki.
Chciałam z tobą porozmawiać—oznajmiła Grace, kiedy ja zawiązywałam sznurowadła, a ona związywała włosy. Obie siedziałyśmy na ławce, niemal identyczne. Ironia losu.
Mów.
Spokojnie, muszę wiedzieć, że chcesz być świadoma.—Pogłaskała mnie po ramieniu. Wielka mi przyjaciółka. Chociaż nie obchodziło mnie za kogo ma mnie Grace Austen—mogła mnie mieć za kogokolwiek. Umiałyśmy pracować jako całość i nie skakałyśmy sobie do gardeł. Nie potrzebowałam między nami większej sympatii.
To co się stało podczas tamtej misji... To było pyrrusowe zwycięstwo, rozumiesz?—Jej głos przez chwilę zadrżał, jakby była wściekła i miała się na mnie rzucić z pięściami, chociaż pokonałabym ją jedną ręką.
Cel został wypełniony. Zginęło dwadzieścia siedem osób.
To ponad połowa.
Poczułam się jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Nie żyli. Umarli. Przepadli. Nawet nie mogłam się z nimi pożegnać.
Nawet nie znałam ich imienia i nie wiedziałam jak wyglądali. Zabawne, że uderzyła mnie ta śmierć. Śmierć jednostki to tragedia, śmierć milionów to tylko statystyka*. Musiałam tylko przypomnieć sobie ile razy widziałam wyrwane serce—możliwe, że prawie zasłabłam, nie pamiętam.
Nie było nad czym rozpaczać. Nie mogłam być taką mimozą, nie mogłam być jak Grace Austen. Pewnie zdążyła się pocieszyć, zanim odzyskałam przytomność w szpitalu. Puszczalska.
Lepsza żywa niż martwa, kim by nie była.
Baczność!
Nie było już tego podziału—nie byłam lepsza ani ważniejsza niż Grace, Sama, Dana. Chyba dopiero wtedy do mnie trafiło, że niedawno było nas dziesięcioro...
Ponieśliśmy ogromną stratę, ludzie, którzy umarli, walcząc za nasz świat i życie, pozostaną w naszych sercach jako wzór dobrego żołnierza.—Sierżant znowu wygłaszał mowę. Staliśmy równo w szeregu, patrząc przed siebie. Zero łez.
Wszyscy o nich zapomnieliśmy. Wcześniej czy później, zlali się z szarą masą, która kiedyś zmarła na poligonie—choćbyśmy bardzo się starali. Zapamiętałam kilka osób—chciałam więcej. Pewnie byli dla mnie ważni, ale nawet nie mogłam sobie przypomnieć dlaczego...
Lista imion. Nie pamiętałam jej już kilka minut później, tak było lepiej dla mojej psychiki. Tego mnie uczyli od początku—wynagródź to czymś sobie i już się nie przejmuj, ci ludzi byli słabi, beznadziejni, dobrze, że już ich nie ma. Ich miejsce zastąpi ktoś lepszy. Jak ty, słoneczko.
Byliśmy zmuszeni zwerbować nowych żołnierzy.
Cały pobór polegał na trzech próbach—pierwsza odbywała się zaraz po urodzeniu, ostatnia w wieku dwudziestu jeden lat. Im prędzej tym lepiej—choć może dzieciństwo w koszarach nie było szczytem marzeń dziecka.
Sednem sprawy było to, że trzeci test był najgorszym co mogło nas spotkać—nie wspominając już o jakichś odrzutach. Mięso armatnie. Poświęcić ich bez żalu, bez wyrzutów sumienia... Powiedziałabym, że to okrutne, ale sama to robiłam.
Nienawidzę ich—burknęłam, kiedy tylko spojrzałam na nowy skład. Wyglądali zbyt idealnie—a to już źle wróżyło. Nie pomyliłam się - byli beznadziejni. Ale się na nich nie wyżywałam—nie dlatego, że próbowałam stać się dobrą osobą. Tak myślę—nie miałam takich zapędów nigdy, więc pewnie też nie wtedy. Możliwe też, że wyglądali jakby wystarczyło ich dotknąć palcem żeby ich połamać. Może próbowałam zaimponować Sidowi.
- To był ich pierwszy dzień.—I tak spojrzał na mnie spod byka, zdejmując lateksowe rękawiczki i chowając je do kieszeni. Żadne z nas nie było trzecim testem, więc żadne z nas nie doświadczyło takich technik.
Gdyby wyszkolony żołnierz kopnął sześciolatka, to dzieciak pewnie już by się nie podniósł.
Przeżyli go.—Wzruszył ramionami Dan. Był dziwną osobą—przysięgłabym, że coś z nim było nie tak. Było. Nosił kozią bródkę, w jego oczach było coś bardzo niepokojącego—nie tylko spojrzenie, które mroziło krew w żyłach. Miałam momentami wrażenie, że ich kolor bardziej przypomina fioletowy niż brzydki niebieski. Ludzie nie mają takiego koloru tęczówek, więc wmawiałam sobie, że to przywidzenia.
To nie były tylko przywidzenia.
Dan raczej z nami nie rozmawiał, trzymał się z boku, całe życie poświęcił postawionym sobie celom. Żył we własny, gdzie nikogo nie wpuszczał. Tak przynajmniej myślałam.
To dobrze, że nie musiałam widzieć jego świata. Przeraziłby mnie.
Byłaś dla nich zbyt brutalna.
Co drobna kobietka może zrobić facetowi o głowę wyższemu?—Dan spojrzał na mnie. Faktycznie byłam dosyć niska i raczej nie wyglądałabym zbyt groźnie. Zdążyłam się przekonać, że bez broni palnej jestem byłam jak dziecko we mgle.
Złamać nos i podbić oko. Uważaj trochę na nich i skup się na misji. Gdybyś była taka pewna siebie wtedy to...
To kapral by żył. Albo nic by to nie zmieniło. A może oboje byśmy umarli. Czy zginąłby ktoś inny. Może właśnie Sid, a może ktoś kogo nie widziałam na oczy.
Morda, Sid. Będę robić to, co uważam za skuteczne.
Od kiedy dziesiątkowanie własnego oddziału jest  w jakiś sposób skuteczne?—Sid złapał mnie za materiał koszulki i przyciągnął do siebie, żeby spojrzeć mi w oczy. Nie wyglądał na wściekłego—może nawet się na mnie nie wkurzył, a może po prostu był zbyt łagodny żeby tak wyglądać.
Nie jestem pewna, co się potem stało, ale trzymaliśmy się za ręce i całowaliśmy na środku korytarza. Był ode mnie dużo wyższy—musiał się pochylić, a ja musiałam stanąć na palcach. Straciłam oddech w ciągu kilkunastu sekund.
Nienawidzę ich wszystkich.—Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, czując pewnie bardzo intensywny zapach potu, lekko przytłumiony męskim żelem pod prysznic.—Czemu nie możemy się ich wszystkich pozbyć i zostać samemu?
Wszystko będzie dobrze, Kati. Zobaczysz, nie będzie tak źle. Niedługo będziemy bezpieczni.—Pocałował mnie w czoło. Jakbym była małą dziewczynką—a jednak wcale mnie to nie irytowało. Pewnie nie mogłabym tego znieść, gdyby ktoś inny mnie tak traktował.
Ale Sid nie był 'kimś innym'.
Zabijemy je wszystkie, prawda?—zapytałam, kiedy usiadł na parapecie i podciągnął mnie tak, żebym znalazła się na jego kolanach. Oplotłam go ciasno nogami. Był idealnym facetem.
To chyba było dziwne. Raczej niewiele par rozmawia ze sobą o wymordowaniu całego gatunku z czułością, snując plany na przyszłość. Może nawet było chore i nienormalne. Cały nasz związek był jakiś nienormalny.
Potem on poszedł wziąć prysznic, a ja jeszcze zostałam, gapiąc się w okno. Nic ciekawego tam nie było—pewnie trochę roślin i ścieżka. I drut kolczasty. I Membrana.
Nie pamiętam, ile czasu minęło—wiem, że Dan i Grace zdążyli się przebrać i oboje szli w stronę laboratorium—ona była ubrana w pończochy, który kończyły się trochę przed nogawką jej krótkich spodenek. Miała na sobie czarną, półprzezroczystą koszulę i biustonosz z koronką, trzymała w dłoni fartuch i niebieskie, lateksowe rękawiczki. Jej makijaż się rozmazał—tusz spływał po policzkach cienką strużką.
Przez chwilę chyba nawet jej współczułam.
Przepraszam, ja... Tak strasznie cię przepraszam...—Zaniosła się płaczem.—To wszystko moja wina! Ja... Ja muszę cię jakoś naprawić...!
Grace, to nie jest twoja wina.—Dan westchnął ciężko, poprawiając arafatkę zawiązaną na szyi. Jak na trzydziestoparoletniego faceta, wyglądał całkiem nieźle w takich nastolatkowych stylizacjach.
Przecież byłem świadomy, że to może się stać. Nie płacz, nic się nie stało.
Stało się! Wykorzystałam cię, nie wiem nawet dlaczego tak się stało, nie wiem jak to naprawić, próbowałam się tego pozbyć na wszystkie możliwe sposoby, rozumiesz?!—Uderzyła dłońmi w ścianę.—Zepsułam cię... Przepraszam.
Nie poświęciłam tamtej rozmowie uwagi. Może gdybym to zrobiła, wszystko byłoby inaczej...
Trzasnęłam drzwiami do pokoju, rozbierając się już w kuchni. Spłukałam z siebie pot i kurz, przebrałam się, a potem rzuciłam swój mundur na łóżko. Nadal byłam wściekła na to, że w mojej drużynie były takie odrzuty. Tylko pierwsza próba i wybitne umysły.
Grace oczywiście była wybitnym umysłem—ona była ponad jakiekolwiek próby. To takie typowe dla niej...
Nakręcałam się na siłę, robiąc jakąś smarkatą dramę. To takie typowe dla mnie.
Wpadłam do pani sierżant jak burza, ciskając piorunami, gdzie popadnie. Łatwo się domyślić, że się zapędziłam i w końcu jeden trzasnął mnie prosto w tyłek. Zapomniałam się, poczułam zbyt pewnie—na szczęście szybko mi o tym przypomniano.
Chyba poczuła się pani, pani kapitan, zbyt pewnie, czyż nie?—Sierżant spojrzał na mnie z czystą kpiną w oczach. W głębi duszy miałam ochotę pochylić głowę, skulić ramiona i po prostu się rozpłakać—zawsze się tak czułam w jej obecności.
Nie, pani sierżant—oznajmiłam krótko.—Żądam powtórzenia badań i dostarczenia mi potwierdzenia, zanim rozpocznę treningi.
Morda!—krzyknęła, wstając ze swojego krzesła i stając naprzeciwko mnie. Serce podskoczyło mi do gardła, ale nie dałam tego po sobie poznać. Dała mi w twarz—tak po prostu, patrząc mi prosto w oczy. Bez żadnych emocji. Miała prawo.
Miała prawo zrobić to tylko chciała. Z mną, z Sidem, z Danem, nawet z Grace. Chociaż gdyby jej dotknęła, pewnie by ją połamała.
No cóż. To co usłyszałam, mnie połamało. Tyle, że nie fizycznie. Sierżant spojrzał mi prosto w oczy i warknęła:
Dlaczego nie byłaś taka odważna wtedy? Słoneczko?

*Józef Stalin


6 komentarzy :

  1. Pojawiam się. Drugi raz.
    1. Już sam początek zdradza, że bohaterka nawet w jednej milionowej nie przypomina mnie...
    2. Jakim cudem jeszcze nie umarłam? O.O Ludzie, od prawie czternastu lat, kurdelebele, leżę w łóżku jak tylko najdłużej mogę, i do znudzenia, a żyję. Mogę jej dać na piśmie, że nie dednie. Pewnie w tej armii, czy co to tam jest, jej tak powiedzieli. To jak z Boogeymanem.
    3. Brutalnie tam. Katarina ma koło 20 lat, nie? Gdyby tak się postawiła... Dorosła baba traktowana pasem. Nie wiem czemu, ale przypomniał mi się Trynkiewicz.
    5. A ja już wiem nawet na jakie prawdopodobnie pójdę studia ^^. Brawa dla mnie. Ale do wojska się nie wybieram, spadaj pan.
    6. Założę się, że gdyby z każdej strony cię dopadały hejty, nie wyrobiłabyś psychicznie.
    7. Nie wiem czemu miałaby się rzucać na Katkę. Łoj tam, walić wszystko, masz pan flachę i idziemy się bawić.
    8. Jakaś ty dokładna.
    9. Znowu pokazała, że jednak ją obchodzi! *cała sala sądowa wstaje i bije brawo*
    10. I znowu - ich >>imion<<, nie 'imiona'.
    11. A żebyś wiedziała... Ty się tak nie pocieszysz. Z różnych powodów.
    12. Buu. Smuteg, co? Też się przywiązuję.
    13. Czuję się jakbym była na jakimś zebraniu jeszcze żyjących żołnierzy wyklętych.
    14. Widzisz? Grace potrafi to sobie wynagrodzić. Poza tym - >>ludzie<<, nie 'ludzi'.
    15. Biedne dzieciaki. Nie dziwię się, że bohaterka ma tak zrytą psychikę. Po prostu się tak nauczyła.
    16. Bo to, że to robiłaś, znaczy, że na pewno nie jest to okrutne. Hulaj dusza, piekła nie ma!
    17. Tak. Idealność w takich warunkach jest najgorszym co może być - serio.
    18. Jakie wasze życie jest szare, ja nie mogę. Rzucam te robotę *ciska papierami o biurko i trzaska drzwiami*
    19. Już nie lubię tego waszego Dana. Kozie bródki są ohydne.
    20. Co z nim jest jeszcze nie tak, oprócz tego, że to idiota z założenia? (Z tego, co wyczytałam później, wynika, że raczej nie zostalibyśmy przyjaciółmi. To jeden z powodów)
    21. Też mam swój świat ^^. Ale nie taki, jak jego. Jego jest brzydki *mina naburmuszonego dziecka*
    22. Ty nie bądź taki pewny. W Stanach czteroletnie dziecko postrzeliło kobietę o kilka głów wyższą. Podczas zabawy.
    23. Gdyby babcia miała wąsy to by była dziadkiem...
    24. Zrobiło się gorąco. Idę po lód, przynieść wam?
    25. Jak na pokaz. Teraz nawet ta Grace ci nie dorównuje.
    26. Zabujałaś się ^^.
    27. Idealnym beznadziejnym. Buu.
    28. Potwierdzę. Kto powiedział, że wszystko musi byc normalne? *las rąk*
    29. Nie zazdroszczę otoczenia. Ja tam mieszkam na zadupiu, ale ogólnie mama fajne widoczki...
    30. Rzeczywiście była piękna. Czyżby znalazła sobie nowego loffa?
    31. Da się zepsuć osobę? Mój mózg właśnie wyparował.
    32. MAMY ROBOTA! Może o to chodzi?
    33. No. I właśnie tę myśl mogłaby być pretekstem to wytrzaskania cię po tyłku.
    34. Bo Grace jest równiejsza.
    35. Przypomniano ci. To dobrze. Fajnie, że cieszysz się z tego, że cię biją. A, dobra, zapomniałam o tym wcześniej.
    36. Czcionka ci się zwaliła - uroki bloggera.
    37. Naprawdę ją wyszkolili. Ona już własnej opinii nie ma.
    38. Ja bym na jej miejscu to dawno rzuciła w cholerę. Takie życie to nie na moje nerwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Tak ją wychowano i taką ma psychikę. Takie rzeczy są do wyrobienia.
      2. Chodzi głównie o to, że jak w chwili słabości się poddajesz, równie dobrze możesz dać sobie w łeb, bo nic nie robisz.
      3. 27, bliżej do trzydziestki ;)
      4. Ni ma xd
      5. Mam gratulować? Tak czy siak to uniwersum nie daje ci wyboru.
      6. Zależy jakby mnie wychowywano - istnieje coś takiego jak syndrom sztokholmski. Zresztą Katarinę przecież trenował Kapral - mogło to działać na zasadzie 'dobry i zły glina'.
      7. Katarina obwinia Grace, że nie uratowała Kaprala. I vice versa. Głównym ogniwem tej misji była Katarina, odpowiedzialność jest jej.
      8. A no ba.
      9. Emiliano? Od początku ją obchodził. Sid? Także od początku? Grace i Dan? W dalszym ciągu zna ich kilka/kilkanaście lat
      10. Jak wspominałam... Blogger nie zapisał mi zmian.
      11. Co kto lubi
      12. Każdy się przywiązuje - szybko albo nie, ale ogółem - tak.
      13. Sprawa jest trochę poważna, bo tak trochę istnieje opcja, że zaraz wszystkich ich Mary wyrżną w pień i zaciągną do piekła.
      14. Grace najpewniej ma w tym interes. Bez spoilerów.
      15. Takie realia - no cóż. Tak właśnie ją traktowano.
      16. Ee... Nawet nie wiem co mam odpowiedzieć. Głównie ze względu na to, że Katarina nie mówi tego żeby nie wyjść na hipokrytkę, nie dlatego, że uważa, że jest to nagle mniej okrutne. I jest to naprawdę oczywiste, bo ta formuła jest używana powszechnie.
      18. Niekoniecznie. Zresztą na temat 'idealności' bym się spierała.
      19. Zależy od gustu - ja nie mam nic przeciwko. Zresztą to żołnierz, nie model, może się nosić jak chce.
      20. a) bez spoilerów b) Dan nie jest wcale dupowaty z założenia - po prostu to samotnik
      21. Również bez spoilerów. Ale tak - jego jest gorszy.
      22. Czterolatkom nie daje się broni. Nie w tym uniwersum.
      23. To by się skończyło opko.
      24. Jest zaznaczone - TO ROMANS. Bez takich scen nie będzie romansu.
      25. Do czegokolwiek się to odnosi - Sid i Katarina tworzą właśnie taką parę. To nie jest sztuczne, dziwne, ale nie sztuczne,
      26. To ROMANS. Ofkors jes.
      27. Yup. Sid jest idealnym boyem.
      28. Nikt nie mówił. Całe opko jest zgodne z 'nic tu nie jest normalne'
      29. Tutaj nikt nie ma fajnych widoczków. Bywa.
      30. Nie pierwszy on i nie ostatni.
      31. Da się - bez spoilerów w jaki sposób Grace tego dokonała.
      32. Bez spoilerów. Ale to nie robot.
      33. I jest tym pretekstem.
      34. Ktoś kiedykolwiek w to wątpił? A teraz SEPRAJZ - to narracja pierwszoosobowa - narrator jest stronniczy. Jeśli uznaje Grace za idealną - taka jest opisywana, nawet jeśli to nie jest cała prawda.
      35. Doszliśmy już do kwestii psychiki, czyż nie?
      36. Zaraz naprawię
      37. Ma. Tyle że zgodną z propagandą i wychowaniem. Gdyby nie miała - coś by było nie tak z samym systemem.
      38. Tu nie ma wyboru, sorry, Winnetou, albo służszysz albo sprzedajesz sobie efektownego zgona. Nie możesz zrezygnować.

      Usuń
  2. Proponowałabym powiększenie czcionki, bo na przykład ja jestem wrażliwa na takie rzeczy i oczy mnie piekły podczas czytania. Ogólnie nie jestem fanką jasnej czcionki na ciemnym tle, ale nie jest źle. To ,,Słoneczko'' na końcu jakoś mi zgrzyta. Zamieniłabym na coś innego, ale nie wiem na co. Wojny, wojsko, żołnierze... to nie do końca moja bajka, ale umiesz zaciekawić. Chwała Ci za obustronne wyrównanie, akapity i przecinki.
    Pozdrawiam. :)
    Dziękuję za komentarz u mnie, na który odpowiedziałam (kot-z-maslem.blogspot.com).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcionka już powiększona. Ogólnie myślałam, że jest dobrze, ale może faktycznie warto zmienić szablon na coś jaśniejszego.
      To 'słoneczko' to już wyższa matma, ale jest niezbędne i jeśli je zamienię, to równie dobrze mogę je w ogóle usunąć. Tak czy siak - w tym rozdziale bohaterka wspomina Kaprala (niekoniecznie wiesz o co chodzi, ale traktowała go jak ojca, a on zginął z jej winy - nevermind), który mówił do niej 'słoneczko' i jest to odniesieniem do tego, żeby wywołać poczucie winy. Także akurat tego nie poprawię - nie z jakiegoś przeświadczenia, że jestem nieomylna, po prostu to powiązanie ;)

      Usuń
  3. Masz bardzo przyjemny styl pisania. Nie znalazłam u ciebie żadnych błędów interpunkcyjnych czy ortograficznych, ale w pewnych miejscach twoja składnia zdania poszła na kebaba (ten rzygający śmietnik to chyba nie tu, no ale)."Nie byłam lepsza ani ważniejsza niż Grace, Sama, Dana." - Dan i Sam? Albo nagle zmienili płeć, albo przypadki w tym zdaniu zaczęły odprawiać dzikie balety.
    Fabuła jest w porządku. Podoba mi się zazdrość i masochizm u głównej bohaterki. Dobry jest brak przesłodzonych słówek i wypowiedzi - w końcu to wojsko, a nie przedszkole. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz - wydawało mi się, że gdy żołnierze mieszkają w koszarach, sypialnią jeden wielki pokój z kilkunastoma łóżkami, wspólne łazienki i stołówka, a nie osobne mieszkanie - ale mogę się mylić. Albo czegoś nie doczytać.
    Może to tylko błąd na moim telefonie, ale wydaje mi się, że na koniec piszesz kilkoma różnymi czcionkami / wielkością liter
    PS: Cytaty radzieckich dowódców zawsze spoko, ale "religia to opium dla ludu" sobie zaklepuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Kto zabroni szaleć składni? Już poprawiam. A śmietnik już poprawiony.
      2. To nie jest do końca wojsko, Instytut to nie do końca koszary, a oni nie do końca są żołnierzami. Ogólnie wszystko jest tu nie do końca, dlatego właśnie mieszkają osobno. To ELYTA, Jednoróżcu, nie żołnierze. Jeśli widzisz Grace jako żołnierza, to gratuluję (nie mówię, że to ciota czy jest gorsza - ot co, jedyne co, to to lelija)
      3. Formatowanie zdechło, wolę nie wiedzieć co się stało.

      Usuń