6.5.16

Rozdział czwarty - Cudza trawa i tak jest bardziej zielona

Czas zmienia ludzi.
Nie pamiętałam swoich rodziców — w wieku dwunastu lat dowiedziałam się, że moja matka nazywała się Sophia Gonzalez, ale niespecjalnie mnie to obeszło — i tak nie miałam z nią kontaktu. W moich wspomnieniach od czasu do czasu pojawiała się jakaś kobieta — dosyć niska, z ciemnymi włosami. Te szczegóły zgadzały się z moim wyglądem, chociaż może było to dziełem przypadku.
Ojciec podobno nazywał się Prutt i było to jedyne, co umiałam o nim powiedzieć. Nie umiałam powiedzieć, czy w ogóle do mnie przychodził — jeśli tak, totalnie nie różnił się od setek facetów, kręcących się po Instytucie.
Nie tęskniłam — nie można tęsknić za czymś, czego się nie zna. Może tak było lepiej. Być pierwszą, najdoskonalszą próbą. Druga była drastyczna, pełna łez, krwi i walki. Państwowy obowiązek głosił: ''Jeśli masz odpowiednie geny, musisz być po stronie Instytutu'', a instytucja państwowa była gotowa wyszarpać dwunastoletnie dziecko za wszelką cenę. Jakikolwiek opór był daremny.
Niepotrzebnych ludzi zawsze można się pozbyć, prawda?

***

Kiedy miałam dwanaście lat, byłam już po pięcioletnim treningu. W wieku dwunastu lat przybywało rekrutów, a nas dzielili według osiągnięć i umiejętności. Moja karta charakteryzowała się tym, że otrzymywałam 'wybitna' lub 'znacznie powyżej oczekiwań' we wszystkich przedmiotach fizycznych, a z języka, matematyki, geografii czy historii — były to jedyne typowo umysłowe przedmioty — zupełnie nie spełniałam oczekiwań i dostawałam etykietki 'mierna' lub 'naganna'. Moje stopnie w niczym nie przeszkadzały, a może nawet były dodatkowym atutem.
Głupimi łatwiej kierować.
Właśnie wtedy poznałam Kaprala — był wysoki, dobrze zbudowany, trzymał się prosto. Po kilku latach, kiedy w czasie walki doznał urazu głowy, który ledwo przeżył, golił prawy bok. Poza tym nie różnił się od innych mężczyzn w jego wieku i o jego stopniu.
Poznałam wtedy jeszcze kogoś — swoją pierwszą, smarkatą miłość, kogoś do kogo wyobrażenia śliniłam się nocami i o kim myślałam całymi dniami. Zaczęłam czytać dzienniki, żeby mu zaimponować — szkolony na medyka miał chemię, matematykę, fizykę, biologię w małym palcu, a ja ledwo umiałam wydukać alfabet. Sid był idealny pod każdym względem, nawet jako obiekt westchnień nastoletnich dziewczynek.

***

Rok później poznałam kogoś jeszcze. Wysokiego, czarnowłosego tajemniczego badboy'a skupionego na sobie. Wtedy miał szaroniebieskie oczy, z biegiem lat kolor wyblakł i na ogół były po prostu szare — w czym nie było nic niepokojącego. Niepokojący był fakt, że momentami stawały się wręcz fioletowe lub wpadające w róż, jakby nosił kolorowe soczewki. Miałam czternaście lat żeby rozwikłać tę zagadkę i przez cały ten czas wmawiałam sobie, że mi się wydaje. W końcu się wyjaśniło. Dobrze, że nie żyłam w nieświadomości.
— Masz niezłego cela.
— Nie zamierzam strzelać z łuku, wiesz?
Kiedy byłam młoda, uczyłam się tak jak inni — musiałam opanować w podstawowym stopniu korzystanie z łuku i strzał, z ostrzy lub sztyletów, miecza dwuręcznego, noży do rzucania i broni palnej, w moim przypadku karabinu. Nie miałam problemów z żadną z tych dziedzin — dlatego byłam wybitną jednostką.
— Masz dobre oko, pomyśl o tym.
Ostatecznie nie wybrałam łuku ani żadnej innej broni tego typu, co też było zaletą — niewiele kadetek dokonało takiego wyboru, a nawet jeśli, moje umiejętności się wyróżniały. Zawsze znajdowałam się w czołówce, zawsze byłam lepsza od innych.

***

Kiedy miałam piętnaście lat, miałam okazję poznać to wielkie odkrycie Instytutu. Zachwycali się nim wszyscy — młody wiek, wysokie umiejętności jak na obywatelkę slumsów, świetne w nauce — a przecież nawet nie miało odpowiedniego zestawu genów. Od początku prezentowało się inaczej niż reszta — nas nauczyli nas dyscypliny i bycia poważnym; zasady wymagały od nas spiętych włosów; czystego i wyprasowanego uniformu, a także braku makijażu lub zafarbowanych włosów — gdyby coś nam strzeliło do głowy.
Odkrycie miało zakręcone rude włosy, duże oczy z długimi rzęsami, idealnie gładką cerę, a czarną koszulkę rozpiętą. Odkrycie nazywało się Grace Austen i już w wieku trzynastu lat wyglądało jak dziwka.
Dosyć szybko zorientowałam się, że nie chodziło tylko o to jak się ubierała — bardzo szybko przygruchała sobie kilku chłopaków z grup naukowych, niespecjalnie kryjąc się z faktem, że za odpowiednie pieniądze czy przywileje, spełni wszystkie erotyczne fantazje. Instytut się tym nie interesował. Im szybciej zabieraliśmy się do rzeczy, tym lepiej, skoro w tym wieku przysyłali pierwsze papiery — nie Oddziałowi Specjalnemu, ale były już takie możliwości. Przyoszczędziliby na in vitro.
Grace nie zaszła w ciążę. Nigdy. Załatwili jej tabletki.

***

Do większości sytuacji można się przyzwyczaić — można się nawet przyzwyczaić do ryzyka utraty życia. Pierwszy raz, kiedy nam to udowodniono, przypadł na mój szesnasty rok życia. Z dnia na dzień kazali nam się stawić w pełnym wyposażeniu, spięli ręce za plecami, udzielili dokładnych instrukcji:
— Po pierwsze, macie pamiętać, że jesteś bezpieczni; nad waszym życiem czuwają opiekunowie i wyszkoleni żołnierze.
Na samą myśl, że ktoś musi bronić mojego życia, robiło mi się ciemno przed oczami i zaczynało kręcić w głowie. Nie miałam skłonności do omdleń, co pewnie mnie uratowało. Następne słowa Kaprala docierały do mnie jak echo.
— Zachowajcie spokój, nie wykonujcie żadnych działań bez wyraźnego rozkazu, jasne?
Mara, którą nam pokazali, nijak umywała się do wielkich bydlaków, które potem mordowałam bez sumienia. Tamta była malutka, może rozmiaru większego konia. Czarna, pokryta oleistym śluzem bestia z rogami i zębami, które były zdolne nas rozszarpać — poruszała się szybko i zwinnie, łypiąc na nas czerwonymi oczami z wąskimi źrenicami i zionąc siarkowym pyłem.
Nie pamiętam, co się stało, ale moje otępienie nagle ustąpiło — zamiast niego przyszedł ostry ból w klatce piersiowej i histeryczny płacz. Upadłam na ziemię, wijąc się w błocie, które dostawało się do moich ust i oczu. Szarpałam się, krzycząc w panice: ''Nie, ja nie chcę umierać''
Żałosne.
— Zróbcie coś z tą kurwą! — wrzasnął w końcu jeden z żołnierzy. Sid i Dan zareagowali najszybciej, zanim ktoś zdążył wyrwać się z walki, żeby mnie zabrać. Pierwszy raz wtedy mignęły mi przed oczami niebieskie rękawiczki chirurgiczne, potem Dan przycisnął mnie butem do ziemi, a Sid rozerwał moją kurtkę, wbił mi w ramię igłę i odpłynęłam. Zrobiłam wokół siebie niezły szum.
Grace zsikała się ze strachu, przynajmniej tym mogłam się pocieszać.

***

— Katarina, słoneczko, jeśli wiesz, że nie dasz sobie rady... — Kapral położył dłoń na moim ramieniu, a ja spłonęłam rumieńcem. Najpierw na wspomnienie swojej żałosnej histerii, potem na wspomnienie Sida zrywającego moją kurtkę. Oczywiście, pod wojskową kurtką miałam koszulkę, a pod koszulką bieliznę, zresztą chyba ciężko o mniej romantyczną scenę...
— Wszystko ze mną w porządku, byłam wtedy rozhisteryzowanym dzieckiem. Zostaw mnie w spokoju.
— Kati... — Sid objął mnie od tyłu, delikatnie całując mnie w szyję. — Nie będzie tak źle, jestem tutaj żeby pomóc ci, jeśli coś się stanie.
Sid był ode mnie starszy, jednocześnie wybrał sobie dziedzinę wymagającą więcej nauki. Pewnie presja takiej roboty była duża — ratować innych, a jednocześnie samemu nie dać się zabić. Trudne zadanie, zwłaszcza jeśli za jedyne narzędzie do obrony robią dwa srebrne ostrza. Bez wątpienia — srebro nie było najtrwalszym materiałem na świecie, w dodatku skomplikowanym w konserwacji — chociaż i tak była to zabawka na jedną misję.
Mary były pradawnym złem, co oznaczało, że trzeba je było zniszczyć sposobami opisanymi w mitach, wierzeniach, legendach. Na pozór nie było w tym nic przerażającego — przerażające było to, że wszystkie opisane stworzenia kiedyś istniały.
— Odpierdolcie się ode mnie wszyscy, może założycie Grace pieluchę, co?
Grace na chwilę oderwała się od swoich adoratorów i uśmiechnęła, pokazując białe zęby. Jej rodzice chyba przewidywali taką karierę dla córki, jeżeli w tak mrocznych i niepokojących rejonach, zamiast na nielegalną broń, wydali kasę na wybielanie zębów — w takich okolicach nie było to wiele tańsze.
Instytut miał w poważaniu takie slumsy. Traktowali je jako coś, czego nie da się uniknąć — zwykle bardziej szemrane okolice, po prostu nie istniały w dokumentach.
Byłam w takich okolicach kilka razy. Małe, ściśnięte ze sobą betonowe bloczki z jednym oknem i rozpadającymi się drzwiami, wiadra z wodą ustawione ciasno pod ścianą, miska z odchodami przy progu. Kiedy miałam jakieś dwadzieścia trzy lata, bardzo często Instytut wysłał nas w tamte rejony — uodpornienie psychiczne; taki był oficjalny powód. Nieoficjalny był taki, żeby pozbyć się zarazy, która zaczęła szaleć — przez kilkanaście godzin dziennie przenosiliśmy zwłoki na stosy.
Potem Instytut jakoś olał kwestię slumsów i już o nich nie słyszeliśmy, chyba że w kontekście propagandowych przemówień dla Miasta.
— Hmm? — Grace uśmiechnęła się delikatnie, a potem, jakby było to normalne, zaczęła opowiadać: — Miałam na sobie wtedy różowe koronkowe majteczki…
Prawie puściłam pawia, kiedy przeszła do szczegółów.

***

Nie mogłam się nadziwić, kiedy Sid po raz pierwszy zaprosił mnie do siebie — do małego mieszkanka dwa piętra wyżej. Nie było to nic imponującego — malutki pokoik, kuchnia połączona z salonikiem i korytarzem i jeszcze mniejsza łazienka. Ale mimo wszystko — to było coś, własne mieszkanie! Własne szare tapety na ścianach, własna przestrzeń do aranżacji w postaci trzech pustych antyram na ścianie — to było coś niesamowitego. Zapach kurzu, płynu do naczyń, pianki do golenia, może nie była to piekielnie trafiona mieszanka, ale pachniała jak wolność — zwłaszcza dla szesnastolatki, dla której codziennym szczytem własnego zdania, był wybór pomiędzy kokiem a warkoczem.
Kiedy skończyłam osiemnaście lat dostałam dowód, żebym mogła sobie zaszaleć przez te kilka dni w roku — wypić piwo, zapalić papierosa. Faktycznie — czyste szaleństwo. W dniu urodzin dostałam kolejne papiery — te nie uwzględniały już konkretnych umiejętności — jedynie dały mi prawo do noszenia dumnego tytułu żołnierza Oddziału Specjalnego.
Tak, dostałam własne lokum. Cudza trawa i tak jest bardziej zielona.



 



9 komentarzy :

  1. 1. To się nazywa zwalone dzieciństwo. Ja nie wierzę w ludzi. A wiesz, że za czymś czego się nie zna można tęsknić? Ja swego czasu tęskniłam za dziadkiem, za młodszą siostrą która by mnie wkurzała jeszcze bardziej niż brat i podkradała lalki i za czarnym małym kotkiem z zielonymi oczkami. Tak, te marzenia xd
    2. No i taki wyszarpany to dopiero musiał mieć depresję. Albo napady, izolatka zawsze spoko. Lubię izolatkę. I lubię opisywać szaleństwo. Euejshdndjxjndjdhxnemskxxjsnskskskjdhxjdjskdjdnbleeeeeeeeeeeee
    3. A kiedy ja miałam 12 lat to byłam szlachtą, bo w całej szkole nie było nikogo starszego. No, może poza kilkoma (?) odrzutkami, którzy przespali rok.
    4. Słyszałam, że ludzi dzielili ze względu na kolor oczu. Byłabym plebsem. Moje oczka oznaczały plebs *smuteg*
    5. Zdaję na czwóry. Gdzie bym wlazła?
    6. *khe khe* Adrianku... *khe khe*
    7. Katarinka się zakochała! ♡.♡
    8. Aaa, beeee, ceeee, deeee, eeeee, eeeef, gieeee, haaaa, iiii, joooot, kaaaa, eeeeel... serio muszę? A jak to szło po angielsku? Ejbisi
    9. Ty patrz, Dan! To się nazywają jednorożcowe paczały. Jednorożce rzygają tęczą, w nosach mają truskawkowe gumy do żucia, fartują motylkami i shitują bitą śmietaną ^^ skutki przebywania w nieodpowiednim towarzystwie przez conajmniej 7 - 8 lat. To jakaś połowa życia. POŁOWA.
    10. Ta skromność. Wiesz co, z takimi umiejętnościami to by była zbrodnia idealna. Ostatnio mi w głowie same złe rzeczy (kto chce zobaczyć małe kotki w piwnicy? #pozdrodlakumatych)
    11. Czekaj, nie przerywaj mi! Ja wiem! To Grace, tak? ... Tak ^^
    12. Ale by było, gdyby tabletki nawaliły, a Grace miałaby małe bubu *.* #bubu #graceprzypieluchach #rzucictozmostu #ziemniak
    13. Ja tak mam na korytarzu - jest gwałtowny zakręt i kant - poza tym nic nie widać. Każdy przechodzi jak najbliżej tego czegoś i mało go obchodzi, że z drugiej strony może biegnąć jakich rozpędzony wariat - po prostu nikt nie zwraca na to uwagi. I ja też. Kilka razy się zderzyłam. Ale to raczej nie do utraty życia, w najgorszym równowagi xd
    14. Widok zasikanych portek jest bezcenny.
    15. Romansidło pirszej klasy to by było, gdybyś pod koszulką nie miała bielizny. Pasztet.
    16. Rozhisteryzowane dzieci też lubię. Histeria zawsze jest spoko, ale zależy też przed czym. Ja na przykład lubię taką z niczego - albo bo sam siebie nie rozumie. To częstko używany przeze mnie wątek.
    17. Teraz mi przypomniałaś te cholerne obrazki. Znowu będę o nich w nocy myśleć. (Słyszałaś o Smile Dogu? I Saddy? Tego drugiego nie widziałam i chyba wolałabym nie zobaczyć. Historyjka wyjątkowo mnie przestraszyła)
    18. Najlepiej zwalić, nieprawdaż, Katarino Jakaśtam? Pewnie z pieluchą też by jej było do twarzy, jak się ma duże cycki i ładną buźkę to nawet to nie przeszkodzi.
    19. To się nazywa szlachta! Nawet po takim czymś ma klientów, może ty też zaczniesz kręcić interes?
    20. Równiejszym się pisze karierę od dnia narodzin. Nawet imię szlacheckie. Notozębyteżmusząbyć
    21. Ona nawet w ściekach by się wychowała na szlachtę - lajf.
    22. Koronkowe, ulala. No jej nie zawstydzisz, przykro mi. Zapisujcie, Kowalski, nie załamujcie mnie...
    23. Miałam domek na integtacyjnym z kilkoma innymi osobami. Dziwnie tak trochę jak ci orzechy spadają na dach w środku nocy. Powodzenia w zasypianiu.
    24. Ja to bym sobie te ściany przemalowała i plakatówkami nabazgrała jednorożce ^^ ale wy nie możecie. To złe.
    25. Odświeżaczy nie znajo?
    26. Hmm... wolność powiadacie. Zapraszam, nauczę cię przełazić przez poręcz przy autostradzie/obwodnicy/cokolwiek-to-jest. Tam to dopiero jest ciekawie. #polecamzadupia
    27. Moja trawa jest tak jakby uschnięta °^° Ale teraz się odrodziła - zielono. Gorzej z krzaczkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Jeszcze by tęskniła za nimi czy coś, a tak widzisz. Co z oczu, to z serca.
      2. No i widzisz? Instytut wpada ci na chatę, morduje twoich rodziców i ewentualne rodzeństwo, jak nie chcą cię puścić. Tylko po co? (izolatka? Mam wrażenie, że w Instytucie to prędzej elektrowstrząsy i ewentualnie jakieś okładanie paskiem, czy coś. Instytut, hura!)
      3. Gratulacje. Ja zawsze byłam najmłodsza. Najmłodsi (EKHCFBJD, GRACE!) też mogą być szlachtą.
      4. Możesz ich podporządkować. O ile wymyślisz im kolory oczu. Dan miał szare. Albo fioletowe. Jak wolisz.
      5. Eee... Na jakiś randomowy oddział lub ewentualnie mięso armatnie. Ale mogłabyś awansować. Może. Zależy, czy cię lubią.
      6. ?
      7. Brawo za spostrzegawczość, czy coś...
      8. Skąd wiesz, że nie mówią tam po rosyjsku? Poza tym ciebie uczono - a ty chyba ominęłaś fragment, że 1) Kacia była pierdołowatą uczennicą 2) Instytut to popierał, więc w ogóle raczej poziom wysoki nie był, chyba że miałaby być medykiem albo chemikiem.
      9. Dan nie jest jednorożcem, obalam ten mit. Chociaż byłoby to ciekawe...
      10. Nikt ^^
      11. Brawo, dostaniesz order z ziemniaka. Kogo się spodziewałaś?
      12. Jeśli widzisz Grace w pieluchach, to realia cię kopną w tyłek. Gdyby dziecko było dobre, to zabraliby na wychowanie. Gdyby nie było - gdzieś tam oddali w zamian za dobre.
      13. Okey. Będę pamiętać.
      14. A ja wiem? Miała mundur, plamy pewnie nie były bardzo widoczne i pewnie mało kto w ogóle zauważył.
      15. Cycki by jej się majtały. Iii tam.
      16. Tylko że powód był. Smutne.
      17. Słyszałaś. Ogólnie smile.jpg mnie przeraża, a Saddy... Powiedziałabym, że w sumie psychologiczne.
      18. Niektórzy lubią, ja nie wnikam.
      19. Dziękuję, pozostanę przy pisaniu blogasków. Zresztą śmiem twierdzić, że Grace to się bardziej skupiała na tym co i gdzie się jej zaczęło lepić. Porno fabularne.
      20. Jak się nie nadawała to roboty w stylu kradzieży to chociaż na prostytutkę. Chociaż mogła zostać klasą niską. Ale szlachta!
      21. Czy Grace jest szlachtą? Puszcza się z byle kim, jakoś nie respektuje swojej intymności, zrobi za pieniądze wszystko, a umiejętności chemicznych raczej nie nabyła robiąc wulkany z sody i octu. Ale wiesz co daje dużo kasy i jest związane z chemią...? No właśnie.
      22. Koronkowe majtki +100 do niezniszczalności.
      23. Orzechów nie będzie. Ale współczuję.
      24. Coś się czepiła jednorożców?
      25. Nie znajo. Instytut żydzi kasę na odświeżacze.
      26. Zawsze mogą skoczyć z okna. Albo łóżka. Albo dywanu.
      27. Smutna trawa. Ale podobno jak patrzysz na kawę pod jakimś kątem to faktycznie jest zieleńsza.

      Usuń
  2. No, zbyt kolorowo to ta dziewczyna nie miała 😟 Nie chciałabym żyć w takim świecie, masakra...podziwiam, w sumie.
    A to prawda,że cudzą trawą zawsze wydaje nam się bardziej Zielona 😱

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym się charakteryzuje świat apokaliptyczny, że raczej nie jest tam za fajnie ;)

      Usuń
  3. 1. Może się czepiam, ale czy w jej matce nie powinien obudzić się instynkt macierzyński? Ok, wojsko, ale która kobieta nawet nie chciałaby zobaczyć jak jej dziecko dorasta?
    2. Jeśli szukali głupich lub maszyn do zabijania, po co uczyli ich historii?
    3. Chyba nie tak smarkata.
    4. Bad boy musi pojawić się w każdym opku ;P
    5. Mogła się go zapytać, dlaczego nagle dostał Alexandria's Genesis.
    6. Fajnie, że Grace ma jakiś powód do puszczania się, nie to co moja Ellie >.>
    7. Uff... Po przejściach na wattpadzie nie przeżyłabym kolejnej opkowej ciąży.
    8. Czy nie powinna poczuć się lepiej na myśl, że ktoś nad nią czuwa?
    9. Szajry mają około dwóch metrów w kłębie, to jest malutka mara?
    10. Ta mara była na smyczy, w jakimś ogrodzeniu czy pokazują ją biegającą sobie na wolności?
    11. Kacia dostała zawału? ;-;
    12. "Zróbcie coś z tą kurwą!" - bardziej pasuje mi do Grace i jej zwyczajów. W końcu poplamiła swoje koronkowe gacie, może o to chodziło temu żołnierzowi? :P
    13. Ekhem, Grace chyba powinna częściej samotnie odwiedzać łazienkę. Samotnie, podkreślam.
    14. Albo ja czegoś nie rozumiem (co jest bardzo prawdopodobne) albo Sid pocałował ją w szyję zaraz po tym, jak Kapral głaskał ja po głowie.
    15. Skoro Mary trzeba zabijać sposobami opisanymi w mitach i legendach, dlaczego Katarina walczy karabinem? Chyba że... "Legendy Kałasznikowa: mity o kamiennym karabinie"
    16. W slumsach profesja Grace jest chyba dość popularna.
    17. Instytut się nie bał, że straci w tych slumsach swoją najdoskonalszą próbę?
    18. Powiedziałabym raczej, że ściany w innym mieszkaniu są mniej szare (PS: chcesz zobaczyć moje ściany? :P)
    Można? Można. Dałam radę, napisałam tego komcia, bądź ze mnie dumna :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Tworząc teorie spiskowe do własnego opka - jest wspomniane, że Instytut to NIE JEST instytucja, z którą się dyskutuje. Katarina wspomina o kimś, kto mógł być jej matką - jeśli siłowała się za bardzo o to dziecko to ktoś dyskretnie zrobił tak żeby już NA PEWNO nie przyszła więcej. Chyba że jako zombie.
      2. a) a propaganda? b)żeby coś wiedzieli o ustroju państwa i samych Marach? Nikt nie mówi, że przerabiali tam rewolucję francuską xd
      3. Łoj tam.
      4. Bez bad boya nie ma opków. Nie ma. Może być nawet taki trefny - byle był.
      5. A tu nu rozumiem o co chodzi? OSOCHODZI!?
      6. Bo Grace w gruncie rzeczy nie jest naczelną suczą. Ani naczelnym plastikiem. Grace po prostu to robi, prosz jej nie oceniać.
      7. Pół biedy z tobą. Ty sobie wyobrażasz, że Instytut zostałby bez... Chyba że Kacia przeszłaby szybki kurs.
      8. No ja nie wiem, czy świadomość, że ktoś w ogóle musi jest pocieszająca.
      9. Taka kieszonkowa ^^ Prawie jak pudelek.
      10. Tak sobie lata. Może jest tam płotek. Oddzielcie Mary płotkiem, lel, to że nie teleportowały się za Membranę to tylko dobra wola Imperatywu.
      11. Ataku histerii.
      12. Pół biedy z kimś kto stoi i sika - problem w tym, że coś co rzuca się jak szatan w kościele i wrzeszczy, może tak minimalnie zwracać na siebie uwagę. I wisz co będzie? No wisz. (przecież Grace miała na sobie spodnie .-.)
      13. Czy poczujesz się szczęśliwa, jeśli w następnym rozdziale Grace pójdzie do toalety?
      14. Pogłaskanie kogoś to trzy sekundy. Nikt nie miał nic przeciwko Grace, która w ogóle nie kryła się z zamiarami, a mieliby ochrzanić Kacię i Sida? I tak - zrobił to zaraz po tym.
      15. Zatrute pociski. Solą na przykład. Albo żelazem.
      16. Nikt nie mówił, że była wyjątkiem. Była tylko bardziej prestiżowa. Tzn. nie roznosiła jawnie jakiejś dżumy po klientach.
      17. A co z nią mieli zrobić w tym czasie? Zresztą Instytut miał świetną opiekę medyczną. Że tam w slumsach. Jakich slumsach?
      18. A chcesz zobaczyć dywan w mym przedpokoju? On kiedyś był biały. Chodzi legenda...

      Usuń
    2. 1. Nie musiała się siłować o dziecko, nie mogli jej po prostu pozwolić zobaczyć to dziecko, nie wiem, utulić? Okej, wojsko i apokalipsa, ale skoro z jej genów może powstać pierwsza próba, lepiej byłoby mieć ją po swojej stronie, prawda?
      2. To ma sens xD
      5. Alexandria Genesis to coś w rodzaju chroby (właściwie mitu, bo nie jest potwierdzone naukowo) przez którą oczy zmieniają kolor na fioletowy.
      9. Będę miała co nosić w torebce! A nie, czekaj, nie mam torebki. Taczka z plastiku może być? :3
      13.1. Wiekopomna chwila! Prawdopodobnie zostaniesz pierwszym opkiem w historii internetu, w którym postać potrzebuje wizyty na porcelanie.
      13.2. Nie zrozumiałaś aluzji?
      14. Jestem staroświecka, całowanie się przy rodzicach jest dziwne.
      15. Kałach z kamienia też by pasował.
      16. Z dżumą długo nie popracuje. Jest tyle chorób wenerycznych, co ty masz do dżumy?
      17. Chodziło mi raczej o to, że mógł wyskoczyć na nią jakiś psychol i rzucić nożem czy coś, jakiś budynek mógł się zawalić itp. Albo mógł ukąsić ją szczur z dżumą.
      18. Przecież już go widziałam. Za to ja mam nową ścianę ^^

      Usuń
    3. 1. Wskaż mi zdanie, gdzie jest napisane, że matka Katariny nie miała jej na rękach xd

      2. No ma.

      5. Dobra, nagle wszystko jest takie jasne ^^

      9. Ewentualnie.

      13. A więc gwarantuję ci, że w jakimś rozdziale Grace pójdzie do łazienki. Może nie w następnym, fabuła nie współpracuje, ale to nie szkodzi.

      13.2 Zrozumiałaś.

      14. A tam. Teoretycznie nie są spokrewnieni. Dla Sida to tylko dziadek z kosą. A Kacia w ogóle uskutecznia romanse.

      15. Tyż piknie.

      16. Szlachta nie łapie dżumy. Ani syfilisu. Nawet kataru.

      17. a) przecież nie łazi tam sama - jest tam Sid... I Dan... I Grace. Jest tam Grace, ktoś ma jeszcze wątpliwości?
      b) Instytut leczy wszystko, łącznie z dżumą.

      18. No to... Przykro mi.

      Usuń
    4. 1. Nie wskażę 😕
      17. Gdyby ktoś zeskoczył z dachu i wbił jej nóż / pręt w kark?
      18. Za to ty musisz zobaczyć moją nową ścianę, tymbardziej jak już skończę moją pikną chorągiew 😍

      Usuń